Latawiec płynął po niebie, zataczał ogromne kręgi, bił się z wiatrem o to kto jest silniejszy. Spoglądałem na niego leżąc na trawie, przyjemnie miękkiej i głęboko zielonej, zamieszkiwanej przez świerszcze, które właśnie wygrywały swoją muzykę. Gdzieś w pobliżu ptaki zaczęły tańczyć i śpiewać, kolory ich piór mieszały się tworząc tęczę barw. Wszystko mknęło w nieznane mi kierunki. Czułem na skórze zarówno rozgrzewające ciepło słońca jak i zimny podmuch wiatru. Obserwowałem wszystko co się dzieje z boku. Widziałem jak dzieci bawią się w berka, biegając za sobą, śmiejąc się i krzycząc z euforii. Sam tak chętnie bym do nich pobiegł, ale mama zawsze mówi, że nie mogę bo będą mieć na mnie zły wpływ i zarażę się czymś od nich. Obejrzałem się w poszukiwaniu mojej mamusi, ale nigdzie jej nie widziałem. Może znowu rozmawiała z tatą. Ostatnio była bardzo zła i często używała słów, których znaczenia nie znałem. Chciałem być jak inne dzieci, ale mogłem. Kiedyś kiedy rodzice się kłócili podsłuchałem, jak taka krzyczał na mamę, że nie może mnie karmić proszkami bo i tak Klary już nie ma, wtedy mama się rozpłakała i wyszła z domu, A potem nie było jej aż do rana. Nie wiedziałem kto to, ta Klara ale nigdy nie zapytałem, bo nie chciałem żeby mamusia znowu płakała. Jak jeszcze tata był częściej w domu to przychodziliśmy do tego parku, kładliśmy się na trawie i obserwowaliśmy chmury. Jedna goniła drugą, najpierw miała kształt żółwia, a kiedy doganiała tą wcześniejszą, obie zmieniały się w zmutowanego pieska. Z mamą zawsze chodziliśmy do lasu, zamykaliśmy oczy, nasłuchiwaliśmy ptaków, a potem zgadywaliśmy który ptak właśnie śpiewał. Zawsze wygrywałem, ale to pewnie dlatego, że mama dawała mi fory. Przynajmniej tak mówił Maciek z mojej klasy, ale mówił też że moja mama jest dziwna, więc nie można mu wierzyć. Zamknąłem na chwilę oczy i wyobrażałem sobie jak to by było gdyby tata i mama byli by tu ze mną razem. Bawilibyśmy się tak jak te dzieci nieopodal, tylko my mylibyśmy lepsi, bo bylibyśmy razem.
Byłem coraz bardziej senny i znowu przymknąłem powieki. Poczułem niepokój bo nagle zrobiło się chłodniej i wszystko zamilkło. Otworzyłem z powrotem oczy. Nie byłem już w parku, wszystko zniknęło, wszędzie było czarno. Nic nie widziałem, jak gdyby moje oczy przestały działać. Zacząłem krzyczeć a potem tupać ale nic nie usłyszałem jak gdyby ktoś wytłumił wszystko. Zacząłem biec jak najszybciej, biegłem i biegłem, ale nie wiedziałem jak daleko jestem od miejsca w którym byłem wcześniej, bo nie miałem żadnego śladu. Jedyne co czułem to żar w płucach i brak tchu dlatego się zatrzymałem a potem usiadłem po turecku. Nie rozumiałem co się dzieje. Nie było nigdzie mamy, ani parku, ani nic. Chciałem płakać, próbowałem, ale nie uroniłem ani jednej łzy. Powiedziałem sobie w duchu:- Nie poddam się. Zacisnąłem mocno powieki ze złości, policzyłem do dziesięciu tak jak zawsze radziła mama i kiedy nie byłem już zły otworzyłem oczy. Teraz na horyzoncie coś było, jakaś postać. To mama, to na pewno mama, muszę do niej biec. Biegłem ile miałem sił ale co i rusz o coś się potykałem i upadałem, mimo, że niczego wokół mnie nie było, czasem trafiałem na ścianę, którą mogłem obejść obok. Co i rusz na coś wpadałem, czasem czułem jakby jakaś siła popychała mnie w tę lub tamtą stronę. Gdzieś w oddali słyszałem głos, który mnie woła po imieniu, ale nie rozpoznawałem go, mimo, że był dziwnie znajomy. Biegłem dalej, byłem prawie na miejscu gdzie nagle coś uderzyło mnie z niesamowitą siłą. Upadłem i nie mogłem się podnieść. Nagle straciłem czucie w rękach i nogach, bolał mnie brzuch o głowa i powoli mdlałem. Zamknąłem oczy.
Ocknąłem się kiedy usłyszałem krzyk. Teraz znajdowałem się z powrotem w parku, ale w całkiem innym miejscu i już nie leżałem na trawie a na asfalcie. Wokół mnie zebrało się dużo ludzi. Chciałem się podnieść i poszukać w ich tłumie mamy ale nie mogłem. Rozejrzałem się i zobaczyłem że wszędzie była krew. Wyglądało na to jakby wypływała ze mnie, przede mną stał samochód. Usłyszałem wołanie. To była mama, podbiegła do mnie i krzyczała coś do ludzi o karetce. Pomyślałem że chyba komuś coś się stało. Mama nachyliła się do mnie i co chwilę prosiła, żebym nigdzie nie szedł. Powiedziałem jej, że nie mogę iść i wszystko mnie boli, ale chyba nie usłyszała. Poczułem się znowu senny, już nie mogłem wytrzymać z bólu. Wszystkie kształty zlewały się w jeden, nie mogłem odróżnić gdzie jest niebo a gdzie ziemia. Chciałem żeby wszyscy przestali już mówić, żeby wszystko przestało mnie boleć i chyba działało bo powoli mniej słyszałem i ból zdawał się być gdzie indziej. Zasnąłem.
Obudziłem się całkiem gdzie indziej, nie wiedziałem gdzie. Jednak nic mnie nie bolało i mogłem chodzić, pewnie miałem zły sen. Chciałem poszukać mamy, ale wszędzie było biało, teraz już słyszałem swoje kroki i coraz wołałem w poszukiwaniu kogoś, kto pomógłby mi znaleźć drogę. Zza ściany wyłoniła się dziewczynka. Był w podobna do mnie. Miała jasne włosy i zielone oczy. Kiedy mnie zauważyła, uśmiechnęła się i zawołała:
- Już jesteś! Chodź, wszyscy na Ciebie czekają. Tak bardzo cieszę się, że Cię widzę. Nie mogłam się doczekać aż Cię zobaczę.- po tych słowach złapała mnie za rękę. Nie wiedziałem o co chodzi, więc wyrwałem się, a ona posmutniała
- Nie chcesz iść? Dlaczego? - Zapytała, jakby nie widziała w tym problemu.
- Nie wiem gdzie jestem, nie wiem kim ty jesteś, mama nie pozwalała mi chodzić nigdzie z nieznajomymi.-Czułem się zagubiony, nie miałem do kogo zwrócić się o pomoc.
- Nie opowiadali ci o mnie? -Dziewczynka zapytała ze smutkiem.
- Kto miał mi opowiadać? Nie znam cię, chcę do mamy. -Miałem ochotę się rozpłakać.
- Już, spokojnie. Jestem Klara, twoja siostrzyczka. -Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie, ale ja dalej nie byłem przekonany..
- Ale ja nie mam siostry. Czemu kłamiesz? Mama mówi, że nieładnie jest kłamać.
- Nie kłamię, nie pamiętasz mnie bo byłeś bardzo malutki kiedy ostatni raz cię widziałam, a później już nie mogłeś mnie zobaczyć. - Żałowałem, że jej nie pamiętam.
- A gdzie byłaś? - zapytałem z ciekawości
- Jak to gdzie? Tutaj ze wszystkimi. Nazywają mnie swoim małym aniołkiem. Są kochani, ty też ich pokochasz. Jeszcze bardziej niż mamę i tatę, zobaczysz.
- A gdzie jest mama i tata? - Chciałem żeby byli tutaj, skoro znalazłem Klarę to i oni mogli by tu być
- Oni są gdzie indziej, nie mogli tu trafić. To ja Cię tu przysłałam. Od teraz masz mnie. Kocham Cię braciszku. A teraz chodź, chcę Cię wszystkim przedstawić. Babcia Krysia będzie zachwycona. - Dziewczynka aż skakała ze szczęścia.
- Moja babcia Krysia? - tak dawno jej nie widziałem, dawała mi cukierki i często przytulała.
- Tak, nasza babcia Krysia. - Czyli to była i jej babcia?
- Mama mi powiedziała, że babcia Krysia jest teraz w niebie z aniołkami, więc nie może być tutaj.
- A właśnie, że jest. To tutaj.
- Jak to? Ja też tu jestem?
- Tak, też tu jesteś.